13.7 C
Katowice
sobota, 26 kwietnia, 2025

Wywiad z autorem książki Piotrem Śliwińskim

Czytaj pozostałe artykuły

Powieści historyczne niosą ze sobą moc głębokiego wnikania w dzieje. Piotr Śliwiński, autor najnowszych książek o epoce napoleońskiej (Na surowej ziemi, Najdłuższa droga) w rozmowie z Wojciechem Goskiem opowiada w jaki sposób tworzy oraz rozprawia o odczuciach związanych z kampanią 1812 roku. Wywiad przeprowadził – dziennikarz obywatelski i pisarz powieści historycznych.

Wojciech Gosek: Co było impulsem do napisania książki „Na surowej ziemi” oraz „Najdłuższej drogi”?

Piotr Śliwiński: Jak już kiedyś gdzieś wspominałem, była to żelazna konsekwencja „Ryngrafu” – mojej poprzedniej książki. Pierwotnie stanowiła zwartą całość o zmienianym wielokrotnie tytule. Dopiero później – gdy już znalazł się dla niej wydawca – pojawił się zamysł rozbicia na dwie części o osobnych tytułach. Obecna dylogia bierze swój początek, tam, gdzie kończy się „Ryngraf”, czyli w Sandomierzu AD 1809.

Wojciech Gosek: Jak wyglądał proces zbierania materiałów do obu książek?

Piotr Śliwiński: Wyprawa do księgarni, antykwariatu albo biblioteki. Czytanie, wertowanie obszernych bibliografii, obcowanie z malarstwem i filmem opiewającymi epokę Emipire’u. Nade wszystko zaś lektura pamiętników, listów i raportów. Nic tak nie przybliża realiów epoki, jak wspomnienia bezpośrednich uczestników opisywanych zdarzeń.

Wojciech Gosek: Czy podczas pisania książek miał Pan na myśli konkretnych odbiorców? Do kogo są one skierowane?

Piotr Śliwiński: Raczej nie. Staram się pisać, tak, żeby każdy znalazł tam coś dla siebie. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie piszę kryminałów, cukierkowych obyczajówek czy fantastyki, więc nie muszę zabiegać o uznanie konkretnego targetu. Postanowiłem sobie kiedyś, że jeśli powieść historyczna, to o Polsce i Polakach i nade wszystko o czasach, o których pisze się mało albo prawie wcale. Tak było w „Ryngrafie”, którego akcja rozgrywa się podczas insurekcji 1794 roku z epilogiem zahaczającym o Księstwo Warszawskie, podobnie i teraz – od zarania aż po upadek tegoż Księstwa. Sądzę, że odbiorcą będzie każdy, kogo choć trochę interesują nasze dzieje i zwyczajny człowiek w owe tryby dziejowe uwikłany.

Wojciech Gosek: Czy podczas pisania którejś z tych książek napotkał Pan szczególne trudności? Jeśli tak, to jakie?

Piotr Śliwiński: Umówmy się – książki, bo w zamyśle była to do samego końca jedna książka i w zasiadzie tylko względy objętościowe przesądziły, że ostatecznie ukazały się dwie. Co do trudności, chyba na pierwszym miejscu trzeba postawić czas. Mało kto ma ten komfort, że może skupić się jedynie na pisaniu. Ja dzielę dzień na pracę zawodową, zwykłe obowiązki rodzinne i domowe, a potem jeszcze na pisanie. Przyjaciel, nieżyjący już, nieco zapomniany krakowski poeta nowofalowy, współtwórca grupy „Teraz”, Jurek Piątkowski miał doskonałą receptę: „literatura to bieg na wiele okrążeń”. To uczy cierpliwości i nieoglądania się na innych. Bywają tygodnie, a nawet miesiące, że nie biorę ołówka do ręki, ale dzięki temu ustrzegłem się przed tworzeniem produkcyjnych formatów zamiast książek.

Wojciech Gosek: Czy według Pana, wyprawa Napoleona mogła w jakiś sposób zakończyć się powodzeniem?

Piotr Śliwiński: Nie lubię silić się na historyczny gdybizm. Spoglądamy na tamte czasy z perspektywy przeszło dwustu lat i łatwo możemy się wymądrzać: „Napoleon mógł to i to, zrobić tak i tak. Gdyby Bonaparte, to wtedy… ho, ho!” On sam zwierzył się kiedyś, bodaj Caulaincourtowi, że postąpił źle zabierając ze sobą całe europejskie tałatajstwo, że mógł postawić na Francuzów i Polaków, że mógł zdemontować Prusy – zakałę Europy. Nic jednak nie mógł poradzić na drugą zakałę – Wielką Brytanię, pieniądzom dzieki której zawiązywano kolejne koalicje antyfrancuskie. Marsz na wschód rozproszył siły. Proszę pamiętać, że każde zajęte rosyjskie miasto było obsadzone garnizonem idącym w tysiące ludzi: Wilno, Połock, Witebsk, Smoleńsk, Możajsk, etc. Zanim Napoleon dotarł do Moskwy jego Wielka Armia stopniała bodaj do niecałych 200 tysięcy chłopa, a musimy jeszcze pamiętać o toczonych po drodze krwawych bitwach i potyczkach, o licznych dezercjach, chorobach i zgonach. Rozwleczone na przestrzeni setek kilometrów siły nie były w stanie pokonać Rosjan walczących na swoim terytorium, dodatkowo moblilizowanych przeciwko „korsykańskiemu doabłowi” doskonałą propagandą.

Wojciech Gosek: Jaką książkę chciałby Pan napisać w przyszłości – czy będzie to coś w podobnym stylu, czy może całkowicie inny temat i gatunek?

Piotr Śliwiński: Mam dwie gotowe, nie tak opasłe książeczki, którymi próbuję zainteresować potencjalnych wydawców, a od czasu do czasu, bez pośpiechu, skrobię sobie coś tam na boku. Styl podobny, bo to też powieść historyczna, ale zupełnie inne czasy i ludzie. Całość mam już w głowie; trochę gorzej z realizacją. Przybywa tego powoli, bo jednocześnie staram się uzupełniać lekturę i przygotowywać „risercz” oraz nieodzowne wiadomości do jeszcze innej, także powieści historycznej.

Ostatnie artykuły